Dziś rano dowiedziałam się, że brat jednego z sąsiadów zmarł po tym, jak gorzej się poczuł i trafił do szpitala. Nie wiem, jak poważny był jego stan i czy śmierci dałoby się zapobiec. Wiem natomiast jaki był stan brata, który został powiadomiony o zgonie. Niedowierzanie, rozpacz. Czyli standardowa reakcja na taką wiadomość. Ale tu pojawiło się coś jeszcze. Uczucie znacznie bardziej dojmujące. Niewyobrażalny ból serca spowodowany świadomością, że już nie zdążą podać sobie ręki na zgodę…

Kilka godzin później w radiu zagrali De Mono. Śpiewałam w samochodzie jak zwykle w dwugłosie z Andrzejem Krzywym, bo piosenka łatwo zapadła mi w pamięć. Nieświadomie, jakby bezwiednie. Jak wiersz w szkole – nauczony tak perfekcyjnie, że – jak mawiają poloniści – obudzeni w środku nocy wyrecytujemy z głowy bez zająknięcia. Tutaj też. Zagrali pierwsze takty i ruszyłam od zwrotki:

“Milion spraw chwili brak, szybkie nie, krótkie tak, bo już myślisz, gdzie masz iść. Numer mam – zdzwońmy się by się spotkać, lecz wiem – znów nie wyjdzie z tego nic. (…) Póki na to czas pogadajmy jak za dawnych lat, póki na to czas wypijemy za to, co dał świat. Póki na to czas, pogadamy tak jak ludzie stąd. Póki na to czas…”

I zatrzymałam się przy refrenie. Nagle usłyszałam, o czym jest ten opatrzony dość optymistyczną linią melodyczną tekst. Przypomniałam sobie o sąsiedzie i… już mi się taki optymistyczny nie wydawał.

Bracia od lat byli pokłóceni o dom po matce i żaden nie ustąpił o włos. Teraz, jeden z nich rozpaczliwie wyciąga swoją dłoń na zgodę, ale ta druga jest już zimna, obojętna, nieczuła. Dłoń człowieka, który nie będzie się wykłócał już o nic.

To nie pierwsza i nie ostatnia taka historia. Życie napisało i pisze nadal wiele takich scenariuszy. Ale chyba wciąż za mało, bo ciągle się nam wydaje, że mamy na wszystko czas.

Czas. Zatrzymajmy się przy nim na chwilę. Często komentujemy rzeczywistość słowami: “czas pokaże”, “czas leczy rany”. Pamiętajmy jednak, że czas nie załatwi za nas wszystkiego. On po prostu mija, upływa. Im bardziej dystansuje od siebie wydarzenia, tym bardziej są zamglone. Im mniej krzywd pamiętamy, tym łatwiej wybaczamy. Możemy oczywiście zaczekać, aż minie wystarczająco dużo czasu, aby zapomnieć o tym, o czym pamiętać nie chcemy.

Pytanie tylko, czy kiedyś, tam, w odległej przyszłości będą na nas czekać ci, z którymi mamy niewyjaśnione sprawy. Czy ci, którym chcemy powiedzieć ważne słowa, będą zdolni je usłyszeć? Czy będą wciąż zainteresowani tym, co chcemy im przekazać? I w końcu, czy zaczekają na nas?

Nie znamy dnia ani godziny. Na szczęście, bo pewnie odkładalibyśmy wszystko na “za pięć dwunastą” albo czekalibyśmy na ruch drugiej strony, zamiast przejąć inicjatywę. Załatwiajmy więc sprawy na bieżąco. Bo zdecydowanie lepiej rozmawiać z ludźmi “na gorąco”…

 

A Ty, jakie swoje wersy byś dopisał do refrenu piosenki “Póki na to czas”?