Przerzucając kartkę z kalendarza, spojrzałam na motto przypisane do dzisiejszego dnia. Podobnie jak w poprzednich dniach, sentencja w nostalgicznym, listopadowym klimacie. I znów zachęcająca, by zatrzymać się przy temacie jesieni życia. I by zatrzymać się w ogóle.
Przyznajmy, niechętnie to robimy. Owszem, 1. i 2. listopada, gdy pochylamy się nad grobami bliskich, gdy zapalamy znicz i odmawiamy “wieczny odpoczynek”- przystajemy na moment. Ale jest to chwila na tyle krótka i na tyle celowo wypełniona myślami o zmarłych, by nie zostało już wiele czasu na refleksję o nas samych…
Blisko połowa z nas* uważa, że lepiej w ogóle nie zastanawiać się nad umieraniem i nie przygotowuje się do tego w żaden sposób. Jest to jakiś pomysł na obejście tematu, a raczej na jego tymczasowe odroczenie. Śmierć była, jest i będzie zakończeniem, a według niektórych – częścią życia. Teraz czyjegoś, aż w końcu pewnego dnia – naszego własnego.
Po części połowa ankietowanych ma rację. Po co myśleć o czymś, co i tak jest nieuchronne i nas nie ominie? Zgadzam się – nie musimy codziennie konfrontować się z faktem, że kiedyś umrzemy. Możemy jednak wykorzystać tę świadomość do czegoś daleko bardziej pożytecznego.
Załóżmy, że dziś wiedzielibyśmy, jaki będzie bilans naszego życia tuż przed śmiercią. Czy nie wykorzystalibyśmy tej wiedzy do poprawy jego parametrów i zwiększenia swojej satysfakcji?
Gdybyśmy dziś wiedzieli, że będziemy odchodzić z tego świata w samotności i nie będzie przy nas nikogo, kto potrzymałby nas za rękę w tych ostatnich chwilach – czy nie zrobilibyśmy wszystkiego co możliwe, aby za życia zdobyć choć jednego przyjaciela?
W końcu gdybyśmy wiedzieli, że na łożu śmierci będziemy zgorzkniali i zawiedzeni, że nie odważyliśmy się żyć tak, jak nam podpowiadało serce – czy nie dołożylibyśmy wszelkich starań do spełnienia choć jednego marzenia?
Ja trzykrotnie odpowiadam: TAK. A Ty?
Tak długo, jak żyjemy i mamy się dobrze, jesteśmy wciąż na wygranej pozycji. Na takiej mianowicie, z której wiele spraw można jeszcze załatwić, problemów rozwiązać i błędów naprawić. Mamy więc ogromną przewagę nad tymi, których ziemska wędrówka dobiega końca i jedyny czas, jaki im pozostał, to ten na spojrzenie w oczy najbliższym i wypowiedzenie słów pożegnania. O ile mają do kogo…
Nie musimy zgadywać, jak to będzie w naszym przypadku. Podpowiedzią niech będą nieskończone rozmowy z osobami umierającymi, przeprowadzone przez opiekunów, kapelanów, psychologów, bliskich. W czołówce rzeczy, których ludzie najbardziej żałują przed śmiercią** niezmiennie pojawia się
niespełnienie w relacjach z bliskimi. Ludzie żałują, że nie pelęgnowali przyjaźni, nie wyrażali uczuć, zaniedbywali rodziny, nie poświęcali czasu tym, których kochali.
Uczmy się na cudzych błędach, nie powtarzajmy ich. Skorzystajmy z rad i mądrości osób umierających, tak chętnie dzielących się swoimi doświadczeniami. Ku przestrodze, ku zachęcie. Oni już nic nie mogą zrobić, ale Ty? Nie ma chyba nic gorszego, niż świadomość, że jest za późno na naprawienie swoich błędów. Za późno na rozmowę, na pojednanie, na przebaczenie, na serdeczny uśmiech, na uścisk dłoni, na wyznanie miłości.
Masz jeszcze czas. Wykorzystaj go najlepiej, jak potrafisz.
Żebyś nie musiał żałować, że nie pospieszyłeś się kochać ludzi.
Z miłością,
Magda
* według badań CBOS” 46% Polaków (dane z artykułu “Jak Polacy umierają” Piotra Szukalskiego z Instytutu Socjologii UŁ, Demografia i Gerontologia Społeczna, Biuletyn informacyjny 2013, nr 1)
** http://bronnieware.com/regrets-of-the-dying/ – na podstawie tego tekstu, który spotkał się z ogromną popularnością, autorka napisała książkę: “Czego najbardziej żałują umierający”
Funkcja trackback/Funkcja pingback